Home Podróże po Polsce Zakopane: 10 najlepszych atrakcji na jesień

Zakopane: 10 najlepszych atrakcji na jesień

by Sergiusz Pinkwart

Za późno na wysokogórskie wędrówki, za wcześnie na narty. Zakopane między złotą jesienią, a początkiem sezonu zimowego kusi przystępnymi cenami i w miarę pustymi ulicami. Ale to nie jedyne zalety tego wyjątkowego okresu. Oto 10 atrakcji, dla których warto wybrać się do Zakopanego poza sezonem.

Zakopane to moje miasto. Tu się wychowałem, spędziłem dzieciństwo, chodziłem do szkół i tu wracam jak do siebie. Od wielu lat planuję wyjazdy na Podhale w magicznym dla mnie czasie pomiędzy drugą połową października a Bożym Narodzeniem. Nie mam alergii na tłok, ale duże liczby robią na mnie wrażenie, a do 27-tysięcznego miasteczka co roku przyjeżdża już ponad 5 milionów turystów. PIĘĆ MILIONÓW!

Większość w wakacje i w okolicach sylwestra, ale w tym roku rekordowy był też wrzesień. A sezon narciarski, zwłaszcza jeśli „przykurzy” śniegiem, to też niebywale popularny czas, praktycznie od sylwestra aż do końca kwietnia. Czy w końcówce października Zakopane będzie puste? Powiedzmy sobie szczerze – nie. Ale to czas, gdy możemy w miarę pewnym krokiem przemierzać Krupówki i wybierać restauracje – a nie polować na jakikolwiek wolny stolik. Możemy spacerować po muzeach, a nawet wybrać się na Gubałówkę, czy w regle. I choć samotność nam nie grozi, to jednak będziemy mogli poczuć odrobinę magii, która przez sto lat uczyniła z tej osady najpopularniejszy kurort w Polsce. A to mój subiektywny wybór:

#1 Dolina Strążyska

Jedna z dwóch najłatwiej dostępnych reglowych dolinek. Druga jest Dolina Białego, ale Strążyska ma tę przewagę, że prowadzi wprost na piękną polanę z obłędnym widokiem na północną ścianę Giewontu, którą można z Hali Strążyskiej niemal dotknąć. Działa tu też przez okrągły rok herbaciarnia. Kiedyś podawano tu domowe ciasta i kwaśne mleko. Teraz też się zdarza, choć raczej trzeba się nastawić na batoniki i herbatę. I cieszyć, jeśli jednak będzie ciasto. Droga, od bramy do Parku Narodowego na polanę to ok. 45 minut spaceru, łagodnie wznoszącą się ścieżką. Dnem doliny szemrze potok, a po obu stronach wznoszą się wapienne, strome zbocza. Z Polany Strążyskiej możemy przy dobrej pogodzie wybrać się na Giewont, lub przez Sarnią Skałę wrócić do centrum Zakopanego Doliną Białego.
Dojście od ulicy Strążyskiej.

#2 Sarnia Skała

Niezależnie od pory roku to najlepsza i najbardziej klasyczna „pierwsza” górska wycieczka po przyjeździe z nizin. Właściwie 3-4h spacer, który pomoże nam określić w jakiej jesteśmy formie, czy buty nie obcierają i czy obiektyw jest odpowiedni do fotografowania Tatr. Przez większość drogi idziemy reglowymi dolinkami i lasem, ale w najwyższym punkcie możemy trochę powspinać się po wapiennych skałkach i spojrzeć na Giewont vis a vis. Jednak pomyliłby się srogo ten, kto zlekceważyłby ten szlak i potraktował nonszalancko. Jesienią często tu leży cienka warstwa śniegu i lodu. Bardzo wcześnie też zapada zmierzch. A to połączenie gwarantuje nam kłopoty, zwłaszcza jeśli wyjdziemy na szlak zbyt późno i w nieodpowiednim obuwiu.
Dojście z Doliny Strążyskiej lub Doliny Białego

#3 Muzeum Tatrzańskie

Zaskakująco niewielkie muzeum, za to doskonale położone przy Krupówkach (choć nieco na tyłach tego słynnego deptaka) i ze świetną ekspozycją. Można poznać zarówno tatrzańską naturę, jak i kulturę góralską. Warto nie tylko poczytać opisy, ale i posłuchać na stanowiskach multimedialnych góralskiej muzyki i inspirowanych Tatrami utworów muzyki poważnej. No i odwiedzić sklepik. Trzeba przeznaczyć na zwiedzanie co najmniej godzinę. 
adres: Krupówki 10

#4 Hala Gąsienicowa i Czarny Staw

Całodniowa wycieczka z Kuźnic w samo serce Tatr jest o tej porze roku całkowicie zależna od pogody. W optymalnym przypadku, będziemy szli przez regle z pięknie czerwonymi bukami i dopiero z Hali Gąsienicowej zobaczymy bielejące od śniegu szczyty, których granią wiedzie słynna Orla Perć. Gdy nie ma jeszcze śniegu, możemy podejść nawet pod Czarny Staw Gąsienicowy i z bliska podziwiać monumentalne ściany skalne Kościelca, Kozich Wierchów i Granatów. Ale jeśli szlak jest zasypany świeżym śniegiem, pod którym są jęzory lodu, to lepiej zakończyć wyprawę w Murowańcu – legendarnym schronisku na Hali Gąsienicowej. Nie jest to wcale zła opcja. Podają tu dobre jedzenie, a atmosfera bywa doskonała i wybitnie turystyczna.

Na Halę Gąsienicową z Kuźnic można dojść dwoma szlakami: niebieskim przez Boczań (nieco dłuższy, ale łagodniejsze podejście) lub żółtym przez Dolinę Jaworzynki. Czas wejścia ok. 1.5-2h w jedną stronę.

#5 Czerwony Dwór

Dla historii Polski to dom arcyważny. Wybudowany w 1902 roku, jako willa dla wczasowiczów, gościł słynnych pianistów Artura Rubinsteina, Karola Szymanowskiego czy pisarza Stefana Żeromskiego. W 1918 roku ukonstytuował się tu pierwszy rząd odrodzonej po 123 latach zaborów Polski. Na tymczasowego prezydenta wybrano rezydującego w Czerwonym Dworze Stefana Żeromskiego. Rzeczpospolita Zakopiańska miała nawet swoje wojsko, pod wodzą legionisty, generała Andrzeja Galicy, a w rządzie zasiadali przedstawiciele najważniejszych stronnictw politycznych. Lewicę reprezentował generał Mariusz Zaruski, a prawicową Narodową Demokrację – Wincenty Szymborski (ojciec przyszłej noblistki – Wisławy). Po wojnie willę przejęło państwo i mieściło się tu przedszkole (dla mnie szczegół ważny, bo to było MOJE przedszkole). A teraz jest piękne Centrum Kultury Rodzimej z chyba najwspanialszą kolekcją góralskich obrazów malowanych na szkle. Czerwony Dwór to też jeden z najpiękniejszych domów w stylu zakopiańskim. Wprawdzie nie według projektu Stanisława Witkiewicza – twórcy tego stylu, ale za to jego najbliższego współpracownika – Wojciecha Roja. Acha, i nazwa nie ma nic wspólnego z komunizmem, a pochodzi od koloru blaszanych dachówek – bardzo nietypowych 120 lat temu w Zakopanem…
Adres: ul. Kasprusie 27

#6 Gubałówka

W szczycie sezonu zimowego czy letniego, trzeba tu odstać dobrych parę godzin, by wyjechać kolejką na szczyt wznoszącej się nad miastem góry. Na szczęście późną jesienią jest dużo luźniej i do kolejki można wejść niemal „z ulicy”. A raczej ze sporego bazarku, który rozciąga się od dolnego końca Krupówek aż do budynków stacji. Targ pod Gubałówką – jak zwykli mówić zakopiańczycy – to najlepsze miejsce na zakup produktów regionalnych. Jeśli chcemy ciupagę, kapelusz, czy oscypki – to tutaj mamy największą szansę na dobrą cenę i duży wybór. Na szczycie też jest bazarek, ale z dużo mniejszym wyborem towarów, za to z wyższymi cenami. Warto jednak wyjechać na Gubałówkę (1129 m n.p.m.) dla najpiękniejszego widoku na całe pasmo Tatr – od Bielskich, aż po Osobitą. Można się też przejść wyasfaltowaną dróżką w stronę Butorowego Wierchu i wstąpić do pięknej, drewnianej kapliczki pw MB Różańcowej.

#7 Stary Cmentarz na Pęksowym Brzyzku

To nekropolia, która jest (i słusznie) stawiana na równi z warszawskimi Powązkami, krakowskim cmentarzem Rakowickim, wileńską Rossą czy lwowskim cmentarzem Łyczakowskim. Choć niewielki, to wizyta tutaj jest jak lekcja historii Polski. Nazywany jest (nieprawidłowo, ale powszechnie) „cmentarzem zasłużonych”. Choć jego „zasługa” to jedynie fakt, że chowano na nim umierających w Zakopanem wielkich Polaków. Od „odkrywcy Zakopanego” warszawskiego lekarza Tytusa Chałubińskiego, przez pierwszego proboszcza tutejszej parafii, legendarnego księdza Józefa Stolarczyka, słynnego góralskiego bajarza i przewodnika górskiego Jana Krzeptowskiego Sabałę, poetów Władysława Orkana i Kazimierza Przerwę-Tetmajera. Ale najwięcej kwiatów ma zawsze grób Kornela Makuszyńskiego. Są też groby Stanisława Witkiewicza i jego żony – Marii, matki Witkacego. Sam Witkacy, który popełnił samobójstwo we wsi Jeziory na Ukrainie 17 września 1939 roku i tam został pochowany, miał być w 1988 roku przeniesiony do grobu matki, ale okazało się, że z honorami i w asyście ministra kultury, złożono do grobu matki artysty kości niezidentyfikowanej kobiety. Bo samego Witkacego nie udało się na podmokłym terenie cmentarza w Jeziorach odnaleźć… 

Stary Cmentarz na Pęksowym Brzyzku jest po prostu piękny. Nagrobki rzeźbili często lokalni, doskonali artyści ze szkoły plastycznej Antoniego Kenara (również tu pochowanego). Spacer tu to jedna z tych rzeczy, których w Zakopanem nie można sobie odmówić.
adres: ul. Kościeliska 15

#8 Muzeum Atma

Willa w stylu zakopiańskim projektu Józefa Kasprzysia-Stocha pochodzi z końca XIX wieku, ale do historii przeszła, gdy wynajął ją na początku lat ’30 XX kompozytor Karol Szymanowski. To tutaj odbywały się jego słynne imprezy, na które przychodziła śmietanka towarzyska II Rzeczpospolitej, a Karol często zamiast do fortepianu, siadał na fotelu i prosił górali o „oprawę muzyczną” spotkania. Muzyka ludowa nie miała wówczas takiego statusu co dzisiaj, więc według gości było to dość ekscentryczne. Ale Szymanowski był rektorem warszawskiego Konserwatorium (czyli Akademii Muzycznej), no i już wówczas uznawano go za największego polskiego kompozytora w dziejach. No może drugiego, po Chopinie.

Atmę wykupiono z rąk prywatnych dzięki publicznej zbiórce, której patronował Jerzy Waldorff i od 1976 roku mieści się tu krakowski oddział Muzeum Narodowego. Przez 36 lat kustoszem muzeum był dr Maciej Pinkwart. Zbieżność nazwisk z autorem tekstu nieprzypadkowa. Tato co rano odprowadzał mnie do przedszkola, które mieściło się na tej samej ulicy. A potem szedł do pracy. Dziś można tu posłuchać muzyki (często odbywają się koncerty), a także zobaczyć pamiątki po nietuzinkowym kompozytorze, o którego prywatnym, dość nieheteronormatywnym życiu, plotkowano zawzięcie już przed wojną. Sporo o swoim kuzynie pisał też Jarosław Iwaszkiewicz, który przez jakiś czas mieszkał w Tymoszówce – majątku Szymanowskich na Ukrainie.
adres: ul. Kasprusie 19

#9 Krupówki

Mam wrażenie, że im więcej osób deklaruje, że nienawidzi głównego zakopiańskiego deptaka, tym większe są tam tłumy. Bo prawda jest taka, że ten kręgosłup miasta – główna ulica łącząca w XIX wieku kościół z dworem i hutą żelaza w Kuźnicach, to najwspanialsza polska promenada. A spacer o wczesnym zmierzchu, najlepiej przy miękko padających z nieba wielkich płatkach śniegu, ma w sobie obezwładniający urok. Z otwartych restauracji rozbrzmiewa góralska muzyka, grana obowiązkowo na żywo (to tutaj sprawa honorowa!). Mają tu swoje adresy sklepy najlepszych firm sportowych. Są bary, dancingi, uliczni grajkowie, a nawet słynny miś, z którym zdjęcie było kiedyś najlepszą pamiątką ze stolicy Tatr. Można grymasić, krzywić się, ale nie warto walczyć z faktami. A prawda jest taka, że widząc ten wielojęzyczny, wielokulturowy tłum na Krupówkach, możemy być dumni z przedsiębiorczości i rozmachu naszych rodaków. To nasze Las Vegas, Champs Elysee i Times Square w jednym. I trzeba to szanować.

#10 Cukiernie

Naprawdę żal mi tych wszystkich, którzy urodzili się i wychowali na północ od Krakowa. Najprawdopodobniej nigdy nie mieli szansy spędzić z babcią, czy z rodzicami, cudownego popołudnia w cukierni. Nie delektowali się smakiem rożków orzechowych, albo nugatu. Nie dyskutowali zawzięcie nad przewagami sernika wiedeńskiego nad krakowskim, albo nad subtelnymi różnicami pomiędzy napoleonką, a kremówką. Wyście, drodzy warszawiacy, czy łodzianie, szli po prostu na lody. Jeśli byliście ofiarami snobizmu, wybieraliście Hortex przy Świętokrzyskiej. I na tyle byłoby tego warszawskiego elitaryzmu. Ale nie mieliście szans, by rozkoszować się smakiem prawdziwych ciastek. Dlatego nie mogę Was winić za to, że w zakopiańskich cukierniach zachowujecie się jak barbarzyńcy, zamawiając lody i colę zero na wynos. Bo szkoda Wam czasu. Ale ja pozostanę przy swoim stoliku, gdzie mogę rozmawiać, czytać książkę czy po prostu obserwować ludzi i zajadać się delikatnymi wypiekami. Tak jak to robili cywilizowani ludzie w Zakopanem zawsze, odkąd powstała pierwsza cukiernia. I jak będzie do końca świata.

Related Articles

Leave a Comment